Nasze naklejki
Na Facebooku
bardzolubieposlubie
Polub naszą akcję na Facebooku! :)

Żony! bądźcie poddane mężom, czyli dwa słowa o równouprawnieniu..

Jest taki fragment listu do Efezjan wzbudzający wiele emocji:

Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony (zobacz cały fragment: Ef 5, 21 – 33)

 Od wielu młodych kobiet słyszałam słowa rozżalenia, albo nawet buntu wobec tej wizji św. Pawła. Kiedyś sobie uświadomiłam, że i ja myślę podobnie. Nie odpowiadało mi, że mam być we wszystkim poddana mężowi. W końcu nie jestem głupia! Mogę coś mu zręcznie podsunąć, oczywiście tak żeby uważał to za swój pomysł. Nie jest to trudne dla kobiecej inteligencji… Krótko mówiąc, planowałam manipulowanie moim mężem; myślałam o tym jak być przysłowiową szyją, która kręci głową.

 

 

Na szczęście łaska nie pozwoliła mi zrealizować tych zamiarów. Ślubowanie uczciwości małżeńskiej oraz stała formacja chrześcijańska wykluczały z życia wszelką manipulację kimkolwiek. Wciąż jednak nie rozumiałam, dlaczego mam być poddana.

Kiedyś jadąc na urlop poprosiłam spowiednika aby wybrał mi kilka fragmentów Pisma Świętego do modlitwy w tym czasie. Będąc już w Gorcach otrzymałam smsa: „Proponuję Efezjan 5, 20 – 33”. „Aha, wiadomo…” – pomyślałam. Gdy otworzyłam Nowy Testament okazało się, że znana mi perykopa o zasadach życia domowego zaczyna się od wiersza 21, a w smsie było wyraźnie: wiersz 20 i następny. Przeczytajmy więc wiersz 20:

 Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!

 Dziękować za wszystko. Łatwiej za dobro. Za dobrego męża, jego uczynność, radosne dzieci, zwłaszcza na urlopie o wszystko łatwiej. Dziękować za wszystko, więc także za siebie samą. Za moje istnienie, za otwartość mojego serca, za wielkie pragnienie bycia dobrą żoną i matką. Zdałam sobie sprawę, że całą siebie zawdzięczam Bogu i Jemu także zawdzięczam męża. Mogę dziękować Mu nawet za wady Adama, bo one bardziej otwierają moje serce - choćby przez przebaczanie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Czując się nieskończenie obdarowaną, czytałam dalej: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej”. Bojaźń Boża, dar Ducha Świętego - a więc nadprzyrodzone uzdolnienie konieczne do poddania się natchnieniu. Dlaczego bojaźń? Ponieważ widzę wyraźną dysproporcję między wielkością daru, a moimi ograniczeniami. Bóg powierzył mi jeden ze swoich skarbów - Adama. Jak tego skarbu nie roztrwonić? Jak nie zmarnować? Jak nie stać się dla niego siłą destrukcyjną? Stąd bierze się nieśmiałość i bojaźń w przyjęciu daru. Jest także zaskoczenie ogromnym zaufaniem Pana Boga do mnie. Nie powierza się wielkiego skarbu, komuś, komu się nie ufa. Czy nie tak możemy na siebie patrzeć? Bóg, który cię ukształtował, On sam daje mi ciebie, a mnie powierza tobie.

Dopiero po tym, po podziękowaniu za siebie i za męża, po dostrzeżeniu bojaźni i wielkości daru jakim jesteśmy dla siebie nawzajem, spojrzałam komu lub czemu mam być poddana. Czy mam być poddana mojemu mężowi z powodu jego doskonałości, geniuszu czy mocy? Nie, to zostało wyjaśnione, mam być poddana jego miłości.

Mówiliśmy, że męską pasją jest zdobywanie, zdobywanie także kobiety. Ale nie dla siebie. Posiadanie kobiety daje mężczyźnie krótką chwilę zaspokojenia, ale nie daje trwałego szczęścia. A więc zdobywa kobietę dla niej samej, aby stawała się - przy nim i z nim - piękną oblubienicą i matką, aby nie miała w sobie skazy, lecz aby była święta i nieskalana.

Dostrzegłam, że ja chcę być poddana takiej miłości. Chcę być poddana miłości mego męża, którą wlewa w jego serce Chrystus. Chcę być poddana Chrystusowi działającemu w moim mężu. Wtedy też zdałam sobie sprawę, że, na przykład, mąż mój dosyć często wymaga ode mnie, żebym odpoczywała. Innym razem karze mi dwa razy w tygodniu pisać listę zakupów, żeby to on je dźwigał, a nie ja. Mogłam nabrać zaufania do Chrystusowej miłości, do Chrystusa działającego w sercu mego męża i ostatecznie Jemu się powierzyć. W miłości męża przejmuję miłość i troskę Boga Ojca i ostatecznie to Jemu powierzam, bez lęku i manipulowania, również strategiczne decyzje dotyczące naszej rodziny.

Wiele mnie nauczył przykład Maryi i Józefa. Wyobraźmy sobie tę noc w Betlejem. Św. Józef budzi się w nocy i mówi do Maryi: „Wstawaj, pakujemy się, uciekamy stąd”. No, trzeba by to przedyskutować, zastanowić się dlaczego, czy od razu, czy to w ogóle ma sens, dziecko małe, kłopoty, a po co? A jednak. Spakowała się i wyruszyli. Uratowali przez to całą swoją rodzinę.

 

 

 

 

 

 

 

 


W naszym życiu kiedyś było tak, że miałam pomysł na zainwestowanie wszystkich naszych pieniędzy, aby przyniosło to jakiś zysk. Przygotowałam te inwestycje, konkretnie, nie był to jakiś irracjonalny kobiecy pomysł. Ale mój mąż sprawdził to, owszem, wielkich luk nie znalazł, ale mimo to nie zdecydował się na to. Nie dyskutowałam, nie usiłowałam manipulować, czy wywierać takiego uporczywego nacisku, co raz do tego wracać. Ufałam, że to on, a nie ja, ma łaskę stanu do podejmowania decyzji strategicznych. Widzimy jak bardzo poddanie łączy się z zaufaniem. Zaufaniem do męża, jako do głowy naszej rodziny.

Ktoś mi powiedział niedawno „Czy ty widzisz jak twój mąż jest tobą zachwycony?”. Zaczęłam się zastanawiać, no rzeczywiście, ale co może się we mnie mojemu mężowi tak podobać? Zmarszczki, siwe włosy, chwiejność psychiczna, która po 40 bywa, że się nasila. Czym on jest taki zachwycony?

Pradawny Adam w raju został obdarowany wszelkim dobrem - roślinami i zwierzętami, ale wciąż szukał. Szukał osoby równej sobie, szukał osoby, w której dostrzeże obraz i podobieństwo Pana Boga. Znalazł Ewę i nią się zachwycił. „Ta dopiero jest ciałem z mego ciała i kością z moich kości”.

Nie zachwycamy się kimś, kto jest gorszy od nas. Tym co budzi trwały męski zachwyt w kobiecie, jest Bóg w jej sercu. Czy to oznacza, że mamy klepać długie modlitwy? Nie. To chodzi raczej o styl miłości. Aby moja miłość do męża była choć trochę podobna do miłości Pana Boga. Pan Jezus mówi „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem nagi, a przyodzialiście mnie”. Codziennie wraca do domu głodny mąż, co raz odpada mu guzik albo trzeba mu zacerować skarpetki.

Kiedyś rozmawiałam dość długo przez telefon z kuzynką, w trakcie rozmowy usłyszałam, że mąż właśnie wchodzi do mieszkania. Chciałam szybko zakończyć z nią rozmowę, żeby grzać dla niego obiad. I usłyszałam w odpowiedzi: „No wiesz co? Chyba jesteś bardzo młodą żoną, skoro wciąż podajesz mu obiad”. Zarzut czy komplement?

To nie jest tylko kwestia zachwytu męża dla żony, to jest znacznie więcej. To jest obdarzenie ogromnym zaufaniem. Mogę powiedzieć że mąż jest we mnie zasłuchany, gdy nad czymś się zastanawia, ma podjąć decyzję. Rolą żony nie jest wtedy zamykanie swojego serca, lecz szczere, wewnętrznie uczciwe, czyli pozbawione manipulacji, przedstawienie swego punktu widzenia. Przecież mąż szuka nie tyle geniuszu żony, ale iskry Bożej w jej sercu. Tam ją nieraz znajdował. Dopiero łącząc swój dar i dar żony może mieć światło decyzji dobrej dla całej rodziny.

W stałej wdzięczności, wzajemnym poddaniu bojaźni Chrystusowej żyjemy bez lęku, wiemy że sam Bóg nas prowadzi. A nasza wolność nie jest wtedy bożyszczem samym dla siebie, jakimś absolutem, bez celu. Nie jest wtedy też jakąś ulgą w stylu „nic nie muszę”. Wtedy nasza wolność, jak uczył nas Jan Paweł II, ma szanse stać się trudem męskiej i kobiecej wielkości.

 

Marta Koprowska - fragment konferencji "Wzajemne uzależnienie czy wolność?"

wygłoszonej w DA DĄB w Warszawie

w ramach cyklu Duchowość Kobiety i Mężczyzny

Wyszukiwanie
Ankieta
Relacja małżeńska